21 lutego 2023

"Kot w butach: ostatnie życzenie"

Na „Kota w butach: ostatnie życzenie” szłam bez większych emocji. Ot, miły wieczór z dowcipnymi dialogami, wartką akcją i wyrazistymi bohaterami. I nie myliłam się – ale sprowadzić animację studia DreamWorks tylko do takich określeń to grube niedocenienie.

Psychologia wkroczyła do kina familijnego i rozgościła się w nim na dobre. Przełomową (przynajmniej w głównym nurcie) okazała się być premiera „W głowie się nie mieści”, w której emocje i przeżycia bohaterów wkroczyły na pierwszy plan kolejnych produkcji. I jak się okazuje, czuje się na nim coraz lepiej.

 

Kot w butach, zapatrzony w siebie zawadiaka orientuje się, że zostało mu ostatnie z dziewięciu żyć. Stanięcie oko w oko z nieuchronnym końcem okazuje się być ponad siły tego – na pozór – niezniszczalnego herosa. Strach paraliżuje, obezwładnia, nie daje normalnie funkcjonować. Kot rezygnuje z dotychczasowego życia próbując ukryć się przed tym, czego najbardziej się boi, ale przy okazji – przed całą resztą świata. Porzuca własną tożsamość, przyzwyczajenia, marzenia… Psychiatrom z pewnością coś już świta. I gdy wydaje się, że wszystko przepadło, a z Kota w Butach zrobiła się kanapowy kotek, naszego bohatera spotyka szansa spełnienia swojego życzenia i odzyskania dawnego życia.

 

Rozpoczyna więc przygodę, którą śmiało można nazwać grą o wszystko. Nie jest w niej sam – paleta postaci drugoplanowych jest barwna i różnorodna. Wszystkich łączy jeden cel, choć osiągnąć go może tylko jedna osoba. Sojusze tworzą się i rozpadają w zależności od sytuacji. Do legendarnej gwiazdki z nieba prowadzi mapa – dla każdego jest jednak inna. Zmienia się magicznie w zależności od tego kogo prowadzi, by „wymusić” na nim zmierzenie się ze swoimi największymi demonami – lękami, tęsknotami, pragnieniami. Twórcy filmów redefiniują dla młodego widza pojęcie odwagi, dotychczas kojarzone raczej z przygodami i walką z potworami. Tutaj odważny będzie ten, kto pokona samego siebie. Jakże to odmienne od klasycznie rozumianych filmów przygodowych! Tylko jedna postać drogę do celu ma (niemal dosłownie) usłaną różami. To Perrito, patrzący na życie przez różowe okulary zabawny pies, oddany Kotu w Butach od pierwszego wejrzenia. Może nie dostrzega tragiczności własnego losu, ale tylko on od początku potrafi dostrzec, że największe szczęście już znalazł – to Drużyna Przyjaciół. Nie widzi tego marząca o prawdziwej rodzinie Złotowłosa (postępowanie misiowej rodziny, gdy poznali prawdę, było powodem jednej z łez na mym poliku), długo dojrzewa do tego Kitty Kociłapka (choć zajmuje jej to mniej czasu niż głównemu bohaterowi).

 

„Kot w butach…” pokazuje, że prawdziwa droga do gwiazd odbywa się w nas samych – i nierzadko rozpoczyna się od zrzucenia maski i przyznania, że nie jesteśmy tak idealni jak chcielibyśmy być widziani. Gra pozorów wydaje się być bezpieczniejsza, bo ewentualne ciosy nie sięgają naszego prawdziwego ja. Mniej oczywiste jest, że równie powierzchowne bywa w takich wypadkach szczęście. Czy jesteśmy w stanie tak funkcjonować?

 

Kot w butach mierzy się w końcu ze swoim największym lękiem – i wygrywa, choć gwiazdka z nieba nigdy nie trafiła do jego łapek.

 

Kamila Kubista

Psycholog, coach, trener

Kamila Kubista

Psycholog, coach, trener

Psycholog, coach, trener

Kamila Kubista